Piotr Kościński Piotr Kościński
646
BLOG

Przez czerwony step - odc. 1.

Piotr Kościński Piotr Kościński Kultura Obserwuj notkę 3

Z woli Stalina, Polacy żyjący w okresie międzywojennym w ZSRR, zostali pierwszym „narodem ukaranym”.Od połowy lat trzydziestych likwidowano polskie szkoły, czytelnie–chaty, gazety. Dokładnie 75 lat temu, w 1935 roku zlikwidowany został jeden z dwóch polskich rejonów autonomicznych – marchlewski, ze stolicą w Marchlewsku (Dowbysz) na Ukrainie, a wkrótce potem rejon dzierżyński na Białorusi. Rozpoczęła się też wielka wywózka do Kazachstanu Polaków ze zlikwidowanej Radzieckiej Marchlewszczyzny i zachodnich terenów Ukraińskiej SRR. Eksperyment ze stworzeniem małej „bolszewickiej Polski” się nie powiódł. Polacy nie wstępowali masowo ani do kołchozów, ani do partii komunistycznej. I to był główny powód represji.
Oto pierwszy odcinek sensacyjno–historycznej powieści „Przez czerwony step”, opisującej te wydarzenia, a wydanej niedawno przez Wydawnictwo LTW. Akcja książki (prezentowanej z niewielkimi skrótami) rozpoczyna się w roku 1935. Główny bohater, Franciszek Cybulski, pochodzi z Janówki koło Marchlewska. Gdy spotykamy się z nim, mieszka w Berdyczowie...
 

 
1.
– A dlaczego kułak jest zły?...
Franek zmarszczył brwi. Spojrzał na małego chłopca, który śmiało podniósł do góry palec i teraz stał w ławce. A potem na rozłożony przed sobą elementarz, gdzie widniał rysunek ciężko pracującej w polu kobiety i poganiającego ją mężczyzny, grubego, z wyciągniętą przed sobą, zaciśniętą pięścią. „Anna pracuje jako najmitka. Latem pracowała u kułaka Jana... Najmitki, do rady! Najmitki, na kułaka! Najmitki, do komuny! ”.
– Widzisz, co tu jest napisane – Franek stuknął palcem w książkę. – „Pracowała od rana do nocy głodna i bosa. A Jan i Janowa łajali”. Wszystko masz wyjaśnione.
Chłopiec nie dał się przekonać. – Ale w kołchozie też każą pracować od rana do nocy. I też łają. Opowiadał mi wujek...
– To jest lekcja języka polskiego, a nie historii – energicznie pokręcił głową Franek. Dzieciak chyba nie wiedział, kto to Pawlik Morozow, który niedługo wcześniej zadenuncjował swego ojca – kułaka, za co, jak powszechnie głoszono, zabił go dziadek – kułak. Chociaż byli w polskiej szkole i dookoła sami Polacy, to taki polski Pawlik mógł się wśród uczniów znaleźć. A wtedy biada wujkowi z kołchozu! Na szczęście zadzwonił dzwonek i Franek z ulgą wstał zza biurka.
– Dzieci, proszę powtórzyć dzisiejszą lekcję. Jutro zaczynamy kolejny rozdział – powiedział.
Co zrobić z nieszczęsnym dzieciakiem, żeby nie ściągnął nieszczęścia na siebie i na rodzinę? Może pójść do rodziców? A jak oni zadenuncjują – jego? Spytam Marysię – postanowił.
Trzeci miesiąc pracował na zastępstwie w szkole numer 3 w Berdyczowie. Nauczycielka języka polskiego, pani Jadzia, urodziła dziecko i pilnie potrzebny był ktoś, kto zgodzi się na parę miesięcy przejąć część jej lekcji. Franek pilnie potrzebował pieniędzy, a kierownik biblioteki, w której pracował, zgodził się, by jego podwładny zmienił nieco godziny pracy. I tak na dwie godziny dziennie chodził nad rzekę Gniłopiać, na zaułek Krykiński, do największej w Berdyczowie polskiej szkoły.
 
cdn.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura